Do wsi przez niebezpieczną rzekę. Auta wpadają do wody [WIDEO]

Droga do wsi Myscowa koło Krosna na Podkarpaciu nagle kończy się… na rzece. Przejechać można po śliskich, betonowych płytach, ale kiedy woda przybiera, samochody są dosłownie porywane. Mieszkańcy od lat proszą o zbudowanie mostu.

- Z betonowych płyt korzysta około 200 osób z 69 domów. Mamy daleko do miast, około 40 km do Krosna i Jasła. Wielokrotnie prosiliśmy o wybudowanie przeprawy. W zimie nie możemy przejechać, bo jest trochę lodu i samochód nie podjedzie pod górę. W lecie jak jest deszcz, popada nie przejedziemy, jak przymrozek, auto ślizga się – mówią nam mieszkańcy Myscowej.

WIDEO:

Przypadków zatopionych samochodów podczas przejeżdżania przez bród jest bardzo dużo. Interwencje straży są na porządku dziennym. Aby przedostać się na drugą stronę brzegu, mieszkańcy korzystają z pieszej kładki. Ale nawet ona, była już kilkukrotnie przez wezbraną rzekę niszczona.

- Rzeka nanosi muł, na te płyty, są śliskie i istnieje ryzyko, że samochód może się zsunąć z płyt – tłumaczy Wacław Pasterczyk z Państwowej Straży Pożarnej Jasło.

- Jak jest wysoka woda radzimy sobie tak, że mieszkańcy dojeżdżają do rzeki, przechodzą przez kładkę i tam mają drugi samochód – opowiadają mieszkańcy.

- Nie każdy ma dwa samochody. Ja mam jeden, jak jeżdżę przez wodę, co jakiś czas wymieniam podzespoły, psują się. Samochód rozgrzany jak wjedzie do zimnej wody to się uszkadza – dodaje jeden z nich.

W przeszłości w newralgicznym miejscu doszło już do tragedii. Podczas przekraczania rzeki po płytach, zginął teść pani Stanisławy, który wracał do domu z jej ojcem.

- Woda wysoka, rozerwało wóz, tata przyszedł z koniem, a teścia znaleźli 3 km stąd. Utopiony – wspomina Stanisława Żarnowska.

- Gmina nie wybuduje mostu, bo droga nie jest w jej gestii. Jedynie kładka jest majątkiem gminy i utrzymujemy ją – tłumaczy Kazimierz Miśkowicz, wójt gminy Krempna.

Urzędnicy nie myślą o moście, bo od przeszło stu lat są plany wybudowaniu w tych okolicach zapory i zbiornika wodnego. Problem w tym, że nie wiadomo kiedy i czy kiedykolwiek te plany zostaną zrealizowane, a mieszkańcy od pokoleń żyją bez godziwego dojazdu

Andrzej Kasprzak choruje na serce. Już kilkanaście razy wzywano do niego pogotowie ratunkowe. Kiedy woda jest wysoka, karetka nie ma możliwości przejechania przez rzekę. Wówczas musi jechać objazdem, górską drogą z licznymi serpentynami. To trasa dłuższa o 35 km w jedną stronę. Czas dojazdu wydłuża się o ponad pół godziny.

- Miałem co najmniej dwa takie przypadki, że musieli jechać objazdem. Dla mnie jak jestem po dwóch zawałach i kilku zabiegach, to liczy się każda minuta, bardzo mocno się liczy – podkreśla.

Aby ominąć rzekę, starosta planował wybudowanie nowej drogi przez las. Teraz wykorzystana by była jako dojazd do wsi, a w przyszłości, gdyby powstała tama byłby to dojazd do niej. Okazało się, że nie jest to takie proste.

- Mówi się nam, że będzie droga górą, ale tam jest teren osuwiskowy i okazuje się, że każdej z wytyczonych dróg nie można zbudować – komentują mieszkańcy.

- Najprościej byłoby wybudować most, ale są plany zbiornika… Czy wyrzuciłby pan 10 milionów zł, wiedząc, że most może być rozebrany? – pyta Adam Pawluś, starosta Jasielski

Na naszą sugestię, że można postawić most tymczasowy odpowiada: - Może jest to jakiś pomysł, warto się nad tym zastanowić. Spróbujemy. Może wasza audycja pomoże.

interwencja myscowa

Źródło informacji : www.interwencja.polsatnews.pl