Wisłoka Nowy Żmigród remisuje z Błażkową 4:4 [ZDJĘCIA]

Jak jak rok wcześniej, tak i dzisiaj nie potrafiliśmy wywieźć z Błażkowej trzech punktów. Mimo, że nie przegraliśmy tego meczu, został wielki niedosyt, bo to my wychodziliśmy na prowadzenie aż 3-krotnie.
 
Zaczęliśmy nie najlepiej, bo już w 3 minucie strzeliliśmy sobie gola samobójczego - zabrakło dobrej komunikacji pomiędzy Rafałem Szyndakiem, a bramkarzem Patrykiem Frączkiem i ten pierwszy klatką piersiową skierował piłkę do własnej bramki. To jednak nie zrobiło na nas wielkiego wrażenie, gole samobójcze nie dość, że zdarzają się z przypadku, to koniec końców lepiej stracić bramkę w 3' minucie niż w ostatniej. Tak więc ponownie wznowiliśmy grę ze środka boiska i zaczęliśmy grać swoje. Na wyrównanie nie trzeba było długo czekać, bo 7 minut później Kuba Cyran strzela gola z rzutu karnego i znowu jesteśmy w grze. Chwilę później kontuzji doznaje Marcin Walczyk, w jego miejsce na "kierownicę" przechodzi z prawego skrzydła Arek Majka, a na pomocy pojawia się rezerwowy dzisiaj Hubert Źrebiec. Oczywiście w takiej sytuacji trudno mówić o czymś pozytywnym, ale widać było, że Arek dzisiaj dobrze czuł się w środku pola, czego efektem w 22' minucie był piękny gol strzelony z półwoleja. Wychodzimy na prowadzenie, ale na krótko, bo 5 minut później piłkarze Błażkowej wyrównują, choć w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach - w polu karnym ewidentnie faulowany zostaje Rafał Szyndak, który został uderzony łokciem w twarz, a przeciwnik który w ten sposób wywalczył sobie przewagę, dogrywa koledze na 2 metr, a ten tylko dopełnia formalności - arbiter spotkania jak i sędzia boczny pozostali niewzruszeniu, co bardzo nas zdziwiło. Jak na lidera przystało, takie akcje jednak nie mogą podcinać nam skrzydeł więc konsekwentnie realizowaliśmy swoje założenia - tym spotkaniu wywalczyliśmy sobie bardzo dużo rzutów rożnych, a wrzutkę z jednego z nich na bramkę w 34' minucie zamienił Przemek Młynarczyk. Kolejny raz górujemy, ale kolejny raz też nie potrafiliśmy długo utrzymać tego prowadzenia. W ostatniej minucie pierwszej połowy, gospodarze wychodzą z kontrą po naszym rzucie wolnym i tutaj już po naszym błędzie i kolejnym nieporozumieniu w obronie, dajemy rywalowi dojść do remisu.
 
Druga połowa to bardzo podobny scenariusz, jednak bramki wpadły tylko dwie. Po zagraniu ręką w polu karnym przeciwnika w 54' minucie rzut karny ponownie wykorzystuje Kuba Cyran i 3 raz w tym meczy wychodzimy na prowadzenie. Od tego momentu gra robi się bardzo brutalna i nieczysta. Sędziowie ewidentnie pozwalali na więcej gospodarzom, a piłkarze Wisłoki Błażkowej pochwalić mogli się jedynie długimi wykopami piłki do swojego napastnika, który dzisiaj "nieźle" poobijał naszych obrońców - jednak przez cały mecz żaden sędzia na to nie zareagował, a po jednym takim wybiciu, znowu gubimy szyki w defensywie i "9-tka" Błażkowej po akcji sam na sam z bramkarzem Wisłoki kolejny raz doprowadza do remisu. Jak się okazało był to ostatni gol w tym spotkaniu i tak wynik końcowy zatrzymał się na 4:4.
 
W 45' minucie na boisku pojawił się Dawid Tocki, który zastąpił na boisku kontuzjowanego Przemka Młynarczyka.
 
GALERIA: